Zwyczaje i obrzędy wsi okresu chrześcijaństwa
Wprowadzenie chrześcijaństwa do Polski nie oznaczało zaniechania starosłowiańskich wierzeń i praktyk.
Przyjęcie chrztu było obrzędem formalnym podyktowane przeważnie względami
politycznymi. Jak opisuje Długosz chrzest Litwy,
polegało to na podzieleniu mężczyzn i kobiet na grupy i nadawanie zbiorowo
poszczególnym grupom imion chrześcijańskich, każdej grupie kolejne imię. Proces
zaś chrystianizacji był procesem długotrwałym. W tym czasie część dawnych obrzędów wytępiono, część
włączono do praktyk chrześcijańskich, dlatego opisane poniżej zwyczaje i
wierzenia są pochodnymi starosłowiańskich wierzeń połączonych z obrzędami
kościelnymi.
Dawne zwyczaje i obrzędy możemy podzielić na te związane z porami roku czy
uroczystościami kościelnymi oraz codzienne i periodyczne.
W pierwszej grupie znajdą się zwyczaje związane z poszczególnymi okresami roku
kościelnego jak adwent, okresy świąt, karnawał, post i poszczególne święta oraz
związane z pracami polowymi jak dożynki czy okrężne.
Do tych drugich zaliczymy czynności codzienne, niedzielne chodzenie do kościoła, wyjazdy na jarmarki,
obrzędy chrzcin, pierwszej komunii, wesel i pogrzebów. Odrębnie omówione zostaną
również wierzenie w czary i czarownice.
Okres adwentu. Dawniej
w okresie adwentu zachowywano wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, co w dużej mierze
wynikało także z biedy. Na okres adwentu, podobnie zresztą jak postu, tłoczono w olejarni
olej z siemienia lub rzepaku i on był podstawowym tłuszczem.
W adwencie nie urządzano żadnych imprez rozrywkowych. Jeżeli zbierały się dziewczyny
na darcie piór to odbywało się to bez muzyki. Głównym zajęciem kobiet w tym okresie
była obróbka lnu. Ludzie chodzili na roraty
a w domu śpiewano godzinki. Pod koniec adwentu młodzież przygotowywała pochodnie, z którymi
potem szła na pasterkę. Przed Bożym Narodzeniem należało się zaopatrzyć w świerka na choinkę,
oczywiście w państwowym lesie, gdzie rosły świerki, ale nie uważano tego za kradzież.
Przygotowywano też ozdoby choinkowe jak łańcuchy z kolorowej bibuły i słomy, aniołki, gwiazdki
itp. na choince wieszano też ciastka wypiekane w domu w różnych kształtach a także jabłka.
Była nawet taka późna odmiana małych czerwonych nazywanych choinkowymi. Cukierki były
przez dzieci podmieniane na patyki tak, że czasami przy rozbieraniu choinki nie było już
co dzielić.
Wieczerzę wigilijną (pośnik) starano się rozpoczynać z pierwszą gwiazdą, a stół pod obrusem,
wyścielony był sianem. Wieczerzę rozpoczynano od czytania ewangelii, śpiewania
kolędy i dzielenia się opłatkiem, który wcześniej roznosił po wsiach organista
zbierając przy tym dla siebie datki. Starano się przygotować 12 potraw
bezmięsnych.
Po wieczerzy, siano i resztki pożywienia, zanoszono do spożycia krowom, które o
północy miały mówić ludzkim głosem. Dawniej oprócz siana pod obrusem stawiano w
rogu izby snop zboża, a po wieczerzy wykruszone ziarno dawano kurom, zaś ze słomy
kręcono powrósła i obwiązywano jabłonie i grusze, żeby dobrze rodziły w
następnym roku.
Okres świąt Bożego Narodzenia - Gody.
Po
wieczerzy wigilijnej ludzie szli na pasterkę na godz. 24 - młodzież z
pochodniami.
W drugi dzień Świąt w kościele sypano się owsem lub grochem na pamiątkę kamienowania Św. Szczepana
- w Borowiu jeszcze po wojnie. Dawniej uroczystość Bożego narodzenia trwała do
Trzech Króli. W domach, gdzie zachowano zwyczaj świętych wieczorów, w tym
okresie przestrzegano, aby po zachodzie słońca nikt nie prządł, nie motał, nie
szył i nie pracował ostrymi narzędziami. Wieczory te spędzano na śpiewaniu
kolęd, opowiadaniu starych baśni, wzajemnych odwiedzinach i rozrywkach domowych.
Ze stanu pogody w tych 12 dniach, czyniono wróżbę pogody na 12 miesięcy tego
roku.
Na zakończenie starego roku odprawiano wieczorem nabożeństwo i składano sobie
życzenia, później wyprawiano sylwestra. Nowy rok upływał również na składaniu
sobie życzeń.
W święto Trzech Króli święcono kredę, którą następnie wypisywano na drzwiach wejściowych
inicjały trzech króli, który to zwyczaj przetrwał do dzisiaj.
Karnawał.
W okresie poświątecznym
rozpoczynał się karnawał dawniej zwany również
Zapustami, Zapustem lub Mięsopustem, później zapustami określano koniec
karnawału. Czas rozrywki to okres Bożego Narodzenia i karnawał. W tym okresie odbywały się wesela
i zabawy. Urządzanie wesel wynikało m.in. z czysto
praktycznych względów, gdyż w zimie
nie było trudności z przechowaniem wyrobów i nie kolidowało to z pracami polowymi.
Na początku karnawału grupy młodzieży chodziły z gwiazdą po kolędzie, a także z jasełkami
lub herodem. Do śpiewania kolęd i pastorałek służyły kantyczki, gdzie również był tekst
jasełek.
W okresie karnawału urządzano tzw. kądzielnice. Dziewczyna prosiła koleżanki do siebie
z kołowrotkami i wspólnie przędły len. Chłopcy potem
sprowadzali muzykanta kołowrotki szły w kąt i rozpoczynała się potańcówka. Z czasem
niewygodne kołowrotki zastąpiono robótkami na drutach, a potem już nie pozorowano robótek
ale po prostu robiono schadzki na potańcówki. Panna prosiła koleżanki, a chłopcy
organizowali muzykanta. Takie kądzielnice organizowano przeważnie we wtorki, czwartki
i soboty. Na ogół sąsiednie wioski uzgadniały terminy aby się nie pokrywały, gdyż
na kądzielnice schodziła się kawalerka z całej okolicy. W karnawale co
bardziej wytrwali bawili
się trzy razy w tygodniu. Grał przeważnie harmonista czasami z perkusją (bębnem)
i skrzypkami.
Początkowo były to harmonie pedałowe, potem nastały akordeony.
W okresie Bożego Narodzenia w święto Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego), Oczyszczenia NMP, święcono świece (gromnice).
Ostatni czwartek karnawału nazywano tłustym czwartkiem i w tym dniu musiały być
pączki i chrust (faworki) lub przynajmniej racuchy wcześniej bałabuchy.
Bałabuchy to pszenne bułeczki wielkości dużego jabłka, które po wyjęciu z pieca
krojono na pół, zwilżano ukropem i oblewano roztopioną słoniną ze skwarkami.
Później bałabuchy zastąpiły racuchy smażone na patelni lub płaskim kamieniu.
Na zakończenie karnawału urządzano ostatki (zapusty). Panny organizowały pączki
i herbatę a kawalerka muzykę, zakąskę i napoje. Ponieważ mieszkania były głownie
jednoizbowe w jednym domu urządzano przyjęcie a w drugim potańcówkę. Podobnie było
z weselami, w domu panny młodej odbywało się przyjęcie a u sąsiadów zabawa
( na gospodzie).
W
czasie ostatnich dni zapustnych młodzież zależnie od regionu kolędowała z kozą,
turoniem, niedźwiedziem lub konikiem a kolędnicy przebierali się za cyganów,
cyganki, żydów itp. Dawniej jak podają różne źródła zabawa nie kończyła się z
końcem karnawału. O ile w karnawale bawiła się głównie młodzież to w Popielec,
nazywany dawniej wstępną środą, w karczmie zbierały się gospodynie i gospodarze.
Przynosili z sobą surową kapustę i postne ciasto z mąki i ziemniaków i trwała
biesiada. Gdy mężczyzna wszedł do gospody, podchmielone kumoszki zabierały mu
czapkę i zawieszały na flaszce, aby w ten sposób się wykupił. Kobiety skakały
przez postawiony na środku pień aby tak wysoki wyrósł len, a gospodarze skakali
na owies. W niektórych stronach przywożono na wozie lub taczce poślubione w
karnawale młode mężatki i te musiały się wkupić do gospodyń flaszką gorzałki.
Zabawy te trwały także nazajutrz tj. w czwartek. Możni panowie i szlachta też
lubiła się bawić przy różnych okazjach: " na święta Bożego Narodzenia, na
Wielkanoc, na Zielone Światki, na imieniny, na chrzciny, na zaręczyny, na
wesele, najwięcej jednak łakomych ochot sprawiali sobie począwszy od tłustego
czwartku aż do wstępnej środy. Często zaś, rozhulawszy się choć przy postnych
potrawach, gwałcili tańcami i pijatyką Wstępną środę i Wstępny czwartek, ledwo
hamując się w swywoli w pierwszy piątek postny, który to dzień, jako piątek
marcowy i pierwszy
nabożeństwu do Serca Jezusowego poświęcony, był w wielkiej obserwie.
Przeto już w dniu tym tańcować nie śmieli, ale pić nie przestawali,
zalewając suchoty i postne potrawy rozmaitemi trunkami i niby spłukując z
gardzielów tłustości mięsopustne."
Wielki Post.
Pierwotnie kościół ustanawiając 40 dni postu, wyłączał soboty niedziele a
nawet czwartki. Dlatego post zaczynano od dziewiątej niedzieli przed Wielkanocą
czyli mniej więcej na dni 70. Niedzielę kończącą dawne zapusty nazywano potem starozapustną
lub siedemdziesiątnicą. W Polsce wielki post
skrócił Inocenty IV wprowadzając go od środy popielcowej.
W Wielkim Poście wybijano tzw. półpoście. Chłopcy wybijali pannom a polegało to np.
na pomalowaniu w nocy drzwi czy klamek smarem, wciągnięciu zadka wozu na dach czy
wyniesieniu ustępu za wieś i ustawieniu go na drodze. Niektórzy ojcowie pilnowali
obejścia tej nocy lub ubierali np. na ganku stracha ze słomy, choć to nie skutkowało.
W okresie Wielkiego Postu, w Niedzielę Palmową, podobnie jak dziś święcono palmy.
Niedzielę tę nazywano również wierzbną lub kwietnią. Poświęconej palmie
przypisywano zbawienne właściwości. Połknięcie pączka wierzbowego z palmy
przynosiło zdrowie, aby dobytek nie chorował, gospodarz wypędzał go pierwszy raz
w pole z palmą w ręku. Palmy przechowywano zwykle za obrazem i palono z
nadejściem zimy lub następnej Wielkanocy.
W okresie przedświątecznym sporządzano pisanki. O malowanych jajach pisał już
Owidiusz i Pliniusz. Jajko jako symbol życia składano na ofiarę i dzielono się
nim, kiedy jeszcze oddawano cześć siłom natury a słońce było bóstwem wszystkich
pierwotnych religii. Tradycja chrześcijańska przypisywała je św. Magdalenie,
inne legendy podają, że kamienie którymi kamienowano św. Szczepana zamieniły się
w pisanki, lub, że pewien ubogi niosąc na sprzedaż jajka, postawił je i pomagał
nieść krzyż Jezusowi a gdy wrócił, jajka zamieniły się w pisanki i kraszanki.
Nazwy jaj wielkanocnych zależą od sposobu, w jaki zostały pomalowane. Ufarbowane
na jeden kolor przez gotowanie lub moczenie w barwniku nazywano malowankami,
kraszankami lub byczkami. Jeśli na jednolitym tle wyskrobano ostrym narzędziem
deseń to nazywano je skrobanką lub rysowanką.
Jeżeli zaś jajko zdobił
różnokolorowy deseń, przez pokrycie woskiem pewnych jego części a następnie
gotowanie w różnych barwnikach to nazywano je pisanką.
Barwniki otrzymywano zwykle z roślin. Na kolor żółty gotowano jaja w łupinach
cebuli, w odwarze z kory dzikiej jabłoni lub w pączkach kwiatu knieci błotnej;
na brunatny - w bazylii lub moczono w wodzie stojącej w wydrążeniu pnia
dębowego; na fioletowy - w listkach kwiatu ciemnej malwy; na zielony - w kotkach
osiki z ałunem, w listkach jemioły lub młodego żyta; na pomarańczowy - w
krokusie; na czarny - w korze z olchy
i młodych liści klonu czarnego; na
czerwony - w odwarze z robaczków " czerwcem" zwanych. Niektórzy w malowaniu
pisanek osiągnęli mistrzostwo, a motywy były najróżniejsze.
W wielki czwartek i piątek dzieci chodziły po wsi od krzyża
do krzyża z kołatkami (klekotami) i grzechotami. Corocznie na Jasnej Górze
w Wielki Czwartek z uderzeniem godziny 4-tej rano odbywała się zmiana sukienki
na cudownym obrazie, starą odnosząc do skarbca. Dawniej parobczaki przebrane za
żołnierzy, a później straże pożarne z poszczególnych wsi,
podobnie jak obecnie, pełniły wartę przy grobie.
Okres Wielkanocny.
W Wielką Niedzielę straże uczestniczyły
w
Rezurekcji a po mszy odbywała się defilada ze strażacką orkiestrą. Po powrocie z kościoła
spożywano uroczyste śniadanie ze święconką, którą święcił ksiądz w sobotę objeżdżając
poszczególne wsie. Na stole obowiązkowo znajdował się baranek z chorągiewką
- z cukru. Dzieląc się święconym jajkiem, brano je palcami i składano sobie
życzenia.
W drugi dzień świąt był oczywiście śmigus dyngus .
Dzieci tworzyły grupy i oblewały się nawzajem wodą. Wymyślano różne
konstrukcje sikawek o jak najdalszym zasięgu, z drążonego drewna, z rurek ram rowerowych itp.
Zwyczaje te niewiele zmieniały się w czasie. Opis z czasów saskich mówi że: "
amanci dystyngowani, amantki swoje oblewali lekko różaną lub inną pachnącą wodą,
po ręce a najwiecej po gorsie. Którzy zaś przekładali swawolę, oblewali damy
wodą prostą, chlustając garnkami, szklanicami, dużemi sikawkami prosto w twarz
lub od nóg do góry, a gdy się rozswawoliła kompania, panowie i dworzanie, panie,
panny, nie czekając dnia swego, lali jedni drugich wszelkimi statkami, jakich
dopaść mogli... Największa była rozkosz przydybać jaką damę w łóżku, to już ta
nieboga musiała pływać w wodzie między poduszkami i pierzynami, jak między
bałwanami... Parobcy zaś po wsiach łapali dziewki (które się w ten dzień jak
mogły kryły i zawlokłszy do stawu lub rzeki, wziąwszy za nogi i ręce wrzucali
do wody, albo też włożywszy w koryto przy studni, lali wodą. " " Była to
swawola powszechna w całym kraju; tak między pospólstwem, jako tez
dystyngowanymi. W poniedziałek wielkanocny, mężczyźni oblewali wodą kobiety, a
we wtorek i w inne następujące dni, kobiety mężczyzn, uzurpując sobie tego prawa
aż do Zielonych Świątek, ale nie
praktykując dłużej , jak do kilku dni."
Wieczorem grupy młodzieży chodziły po dyngusie wykonując pod oknem różne przyśpiewki dopóki
gospodarze nie dali poczęstunku, z którego potem wyprawiano biesiadę.
Towarzyszyły temu przyśpiewki:
Przyszliśmy tu po dyngusie ,
Zaśpiewamy o Jezusie:...
....
Przyszliśmy tu po śmigusie,
Ale nas tez nie opuśćcie,
Placków jajek nie żałujcie,
Bo jak nic nie dostaniemy
Wszystkie garnki potłuczemy.
....
A w tej chałupce same nagodupce.
Same nic nie mają i innym nie dają.
....
Dawniej po Bożym Narodzeniu i Wielkanocy najuroczyściej obchodzone było Zesłanie
Ducha Świętego czyli Zielone Świątki. " Wiele bowiem starożytnych lechickich
zwyczajów składających się niegdyś na uroczystości wiosenne rozpoczynające każde,
nowe lato, przyłączał naród do święta kościelnego obchodzonego o tej samej
porze roku."
W maju powszechnym zwyczajem było śpiewanie wieczorami przy krzyżach i figurach pieśni
maryjnych i litanii do Matki Boskiej. Na ogół oddzielnie śpiewała młodzież i oddzielnie
dorośli.
Uczestniczono też w nabożeństwach majowych (majówkach).
W Zielone Świątki ścieżki przed domem posypywano tatarakiem a dawniej "
kościoły, domy chaty i podwórza majono drzewkami brzozy... zatykanymi przy
ołtarzach, gankach, wrotach, sieniach i wejściach." Z okresem Zielonych Świątek
związanych było wiele zwyczajów, jak obchodzenie granic pól z " królewną ",
wybieranie najlepszego pasterza i pasterkę itp.
W Zielone Świątki tradycyjnie odbywały się uroczystości na Bielanach pod
Warszawą, gdzie po najazdach szwedzkich przeniesiono z Golędzinowa majówki i
połączono z odpustem w Zielone Świątki na Bielanach. Bielanami w dawnej Polsce
nazywano Kamedułów - zakonników w bieli i od nich przyjęto nazwy pustelniczych
klasztorów założonych najpierw pod Krakowem a później pod Warszawą. W balach na
Bielanach uczestniczył nawet król.
W następną niedzielę po Zielonych Świątkach obchodzone jest świąto Trójcy
Świętej. W tę niedziele jest odpust w
Latowiczu i w Borowiu.
Boże Ciało obchodzono jak dziś, w czwartek po Trójcy Świętej . W procesji do czterech ołtarzy,
przystrojonych brzozowymi drzewkami, uczestniczyły
wszystkie chorągwie i obrazy niesione przez dziewczyny ubrane w stroje ludowe głównie łowickie.
Noszenie szarf chorągwi było wyróżnieniem dla panny. Po wyjściu za mąż strój przekazywała
młodszej koleżance.
W oktawie Bożego Ciała, czyli w następującym tygodniu odbywało się święcenie pól. Procesja
mieszkańców Lalin z krzyżem i chorągwiami szła granicami pól śpiewając pieśni
w intencji dobrych urodzajów, a następnie przez wieś i wtedy święcono bydło.
Po południu w czwartek procesja szła na nieszpory z wiankami z kwiatów, które
były święcone w kościele.
Dawniej wianki przynoszono do kościoła przez całą oktawę Bożego Ciała, organista
na karteczce zapisywał właściciela, święcone były jak obecnie na ostatnich
nieszporach w następny czwartek i wtedy dziewczyny rozbierały każda swoje.
Liczba wianków była nieparzysta i w różnych okolicach pleciona z różnych ziół
jak: lipina, jabłecznik, dzikie goździki, rozchodnik, macierzanka, mięta, ruta,
kopytnik, stokroć, barwinek, chaber.
Poświęcone wianki miały różne właściwości podobnie jak łamane gałązki zieleni,
którą były ubierane ołtarze. Gałązki te zatykano wśród lnu, konopi i kapusty,
aby ich nie niszczyło robactwo. Wianki kładziono pod podwaliny nowo budującego
się domu, w stodole pod pierwsze przywiezione z pola zboże, kadzono nimi dzieżę
gdy nie chciało rosnąć ciasto i zakwaszać się jak należy, okadzano również
chorych na gardło. Niektóre zioła miały specyficzne własności i tak: dym z
rozchodnika, macierzanki i bylicy rozpędzał chmury gradowe i piorunowe. Ziołami
w wigilię św. Jana trzykrotnie okadzano wymiona krów aby mleka nie traciły.
Niekiedy zakopywano wianki na rogach pola, aby chroniły przed burzami,
powodzią, gradobiciem itp. klęskami. Zawieszane na domostwach miały sprowadzać
na dom łaskę i błogosławieństwo boskie.
Sobótka - Kupalnocka.
W dawnej Polsce w czerwcu obchodzono uroczyście wigilię św. Jana lub niekiedy
wigilię Zielonych Świątek, nazywanych Sobótkami lub Kupalnocką opisaną w
zwyczajach słowiańskich. Z czasem zwyczaj ten został skutecznie wytępiony przez
księży jako pogański, choć jeszcze w XVIII wieku potępiano: " W wigilią Świątek
Zielonych, jako i w wigilią świętego Jana Chrzciciela, palenie w nocy ogniów,
gromadzenie się młodzi płci obojej, przez ogień skakanie, mające zabytki
pogaństwa."
Żniwa i wykopki organizowano na ogół grupowo tzn. jedni u drugich pracowali na odrobek
bądź za zapłatą, jeżeli nie było możliwości odrobku. W ten sposób wydawało się lżej
no i weselej. Na zakończenie (okrężne) była okazja do zakrapianego poczęstunku.
Po żniwach organizowano dożynki,
który to zwyczaj nadal jest kontynuowany a organizacją
zajmują się zarówno władze świeckie jak i kościelne.
Pielgrzymki
i odpusty. Dawniej dużymi uroczystościami były odpusty. W Latowiczu i w Borowiu odbywają się w następną
niedzielę po zielonych świątkach (Trójcy Świętej), w Parysowie i Stoczku Łukowskim 15 sierpnia
(M.B. Zielnej), w Seroczynie 8 września (M.B. Siewnej).
W tych dniach handlarze pamiątkami i świątkami organizowali kiermasze, rodziny
nawzajem się odwiedzały nawet w odległych parafiach, a po południu odbywały się liczne
zabawy taneczne.
Co pewien czas ludzie odbywali pielgrzymki do Częstochowy, głównie na święto
M.B. Zielnej i M.B. Częstochowskiej, które praktykowane są i obecnie.
M.B. Zielnej 15 sierpnia, podobnie jak dziś, święcono bukiety ze zbóż,
warzyw i kwiatów. W bukiecie był len, proso, makówki, żyto pszenica, jęczmień i
owies. Z tych kłosów poświęconych wykruszano potem po kilka ziaren do pierwszego
siewu. Bukiety przechowywano na strzegarzu (siostrzanie) lub zatknięte za
obrazami. Zioła te podkładano również zmarłemu pod poduszkę do trumny.
M.B. Siewnej, 8 września święcono zboże do
siewu. Każdy dobry gospodarz musiał w wigilię św. Bartłomieja siew zacząć choć
kilku garncami ziarna. Zagon tam gdzie siew był rozpoczęty, potrząsano słomą,
żeby nie tylko w ziarno, ale i słomę przyszłoroczny plon był obfity. Pobożniejsi
ze słomy tej na początku zagona krzyż układali, przyciskając go w środku
kamieniem. Kto się urodził w wigilię św. Bartłomieja, mówiono że będzie dobrym
gospodarzem lub gospodynią.
Uważano, że okres ten jest najlepszy do siewu: Gdy o Matce Boskiej bywa siano,
to ani późno, ani za rano.
W Lalinach istnieje już odwieczna tradycja kółek różańcowych. Istnieją męskie i żeńskie
kółka składające się z 15 osób, które raz w miesiącu zbierają się na wspólne odmawianie
różańca, zwykle kobiety w pierwszą niedzielę miesiąca a mężczyźni w drugą, wtedy też
wymieniają się tajemniczkami. Z grona uczestników wybierany jest "starszy", który jest
prowadzącym. Po różańcu jest też okazja do wymiany wiadomości i doświadczeń w zakresie
życia wsi i prowadzenia gospodarstwa szczególnie w zimowe wieczory, a także
wspominania dawnych wydarzeń, legend i opowieści .
Święta zmarłych - dawne Dziady.
Dawniej jak opisuje Maria Rodziewicz zmarłych wspominano trzy razy w roku.
Dziady wyprawiano właśnie na jesieni po robotach w polu, dzieląc się z nimi
kołaczem i kaszą oraz odprawiając modły.
Dzisiaj pierwszego listopada obchodzone jest święto Wszystkich Świętych a drugiego Dzień
Zaduszny. W tych dniach ludzie odwiedzają groby swych bliskich.
Drugi raz w końcu zapust dzielono się ze zmarłymi jadłem i napitkiem. Wieczorem
zastawiano stół, zapalano święconą świeczkę, domownicy uroczyście zasiadali na
ławach a gospodyni rozwarłszy okienko trzykrotnie wołała: " Dziady, dziady,
chodźcie wieczerzać! " Czekano w milczeniu gościny duchów wpatrzeni w gromnicę,
licząc po ich chybotaniu ilość biesiadników.
Trzeci raz uroczystość dziadów obchodzono w czwartek po Wielkiejnocy. Obchodził
ten: " kto przezimował, kogo nie umorzył post rzetelny, który się mało różni od
głodu, kto wytrzymał duszność i brud chaty..." Oto opis tego obrzędu: " Skoro
słońce błyśnie, w każdej chacie jedna lub dwie kobiet szykuje się w odwiedziny
duszne. Ubiera się odświętnie w białe płótno, wynosi z komory zachowane umyślnie
na ten cel resztki święconego i zawinąwszy je w fartuch zapowiada rodzinie. -
Idę teraz na dziady!
I idą jedna za drugą sznury białych postaci za wieś na piaski cmentarne. Idą
skupione i uroczyste, boć spełniają odwieczny obrządek. Słońce się podnosi i
cmentarz zwykle zapomniany i opuszczony zaludnia się tymi białymi postaciami,
jak tłumem widm
Błądzą długo, odszukując swe mogiły. Trudna to rzecz. Nagrobków tam niema,
napisów nie znajdziesz, a one zresztą czytać nie umieją. Gdy człowieka tu
zakopią - trochę piasku ino nagarną i zatkną malutki krzyżyk. Ale po kilku
dniach wiatr kopczyk zdmuchnie, a po kilku miesiącach krzyżyk upadnie, ramiona
straci, i mogiła niczym się od innych nie różni. Błądzą tedy kobiety i
odszukują sobie tylko wiadomych znaków. Jedna na grobie córki powiesiła na
krzyżu kilka paciorków, druga na grobie matki obwiązała krzyżyk czerwoną nicią,
inna na mężowskiej mogile zawiesiła fartuszek z wyszytymi na rogach krzyżami.
Pastuszki i włóczęgi często zabierają te pamiątki, wtedy kobiety zbierają się po
kilka, przypominają, gdzie kogo chowano, przy kim leży i wreszcie każda
odnajduje swoich.
Wtedy restaurują mogiłę....
Teraz kobiety zaścielają obrusami kopczyki mogilne i składają na nich kołacz i
jaja, ser i kiełbasę i flaszkę wódki.
Wtedy siadają naprzeciw, w kuczki, podpierają brodę pięścią i zaczynają z
nieboszczykami rozhowor.
Oj doniu moja , dońko! Zawodzi matka. Nie chcesz ty mi prząść ani tkać. Samą
mnie zostawiłaś na robotę. Nie masz ciebie, nie masz. Oj dolaż moja dola,
doleńka !
Głos się podnosi, nabiera dźwięku wiatru jęczącego, wycia prawie i łączy się w
jeden chór z setką innych, co opłakują mężów i ojców, braci i matki, synów i
wnuków.
Trwa to długo, cichnie, to znowu rośnie, ogarnia cały cmentarz, aż wreszcie
któraś się podnosi - nalewa czarkę wódki, żegna się i woła: - Piję ja do ciebie
doniu serdeczna, żebyś wiedziała, że ci nic nie żałuję, i światło Boże niech ci
świeci.
I wylewa czarkę na piasek.
I zaczyna się biesiada.
Łamią kołacz na kęsy i pytają się zmarłego, czy pamięta zagonki, które opuścił i
opowiadają mu o bujnych runiach i znoju żniwa, którego z nimi nie podzieli.
Kruszą ser i wspominają bydlęta, które chował, prawią mu dzieje krowy
rodzicielki i byków pracowitych, których nie zobaczy wskroś ziemi, co mu oczy
zakryła.
Całą historię ludzi chatnich i dobytku opowiadają mu, spożywając tę ucztę, i na
piasek mogiły kładąc wszelkiego posiłku cząstkę, dla tego ducha
współbiesiadnika.
Potem pod wpływem libacyi rozczulają się, zbierają się w gromadki, gwar rozmów
staje się żywszy, wspominają różne dziwy, strachy; a wreszcie smętek i
zawodzenie przechodzi w jakąś dziką uciechę z wiosny, z życia, wśród mogił roją
o swatach, o weselach, - rozpoczynają się śpiewy i śmiechy.
Zbierają się do odwrotu, sprzątając resztki jadła i ciągną ku wsi gwarnym tłumem
niczem nie przypominającym żałobnego obrządku." " ... i nikt już nieboszczyków
nie odwiedza aż do następnych Dziadów. "
Na Litwie obrzęd pogrzebowy zwano chauturas, stąd uczty w dnie zaduszne i
pogrzebowe zwano chauturami , a dziadów włóczących się po stypach chauturnikami.
W starej piosence śpiewano: " Gdzie chautury, tam ja dziad; gdzie wesele, tam ja
swat; a gdzie chrzciny, tam ja kum; a gzie piją, tam ja czum..." W dzień
Wszystkich Świętych i dzień Zaduszny zbierały się przed kościołem i cmentarzem
grzebalnym całe rzesze żebraków, dla których ludzie przynosili pierogi, chleby i
inne podarki, aby się za dusze zmarłych modlili. W kościele na katafalku stał
talerz, do którego wrzucano grosze dla biednych.
W dzień Zaduszny, choć nie był świętem kościelnym wystrzegano się pracy przy
lnie i przędziwie, żeby jak mówią " duszyczkom nie zapruszały się oczy."
Na
świętego Marcina zabijano gęś i ucztowano, a z kości piersiowej wróżono:
biała wróżyła zimę śnieżną i mroźną, pstra zimę niestałą, a w połowie białą i w
połowie ciemną - w tych proporcjach zimę ostrą i łagodną. Przysłowia z tym
związane: Dzień świętego Marcina dużo gęsi zarzyna. Na Marcina, gęś do komina.
Gdy Marcinowa gęś po wodzie, będzie Boże Narodzenie po lodzie (i odwrotnie).
Wróżby Katarzynkowe i Andrzejkowe.
Dawniej dni do wróżenia, głównie o zamążpójściu i ożenku, było pięć w roku: w
listopadzie w wigilię świętej Katarzyny wróżyli sobie młodzieńcy, a w wigilię
świętego Andrzeja - dziewczęta. Przy wigilijnym stole chłopcy i dziewczęta a w
przeddzień Nowego roku i świętego Jana głównie dziewczęta. Przysłowie: W święto
Katarzyny są pod poduszką dziewczyny, w wilię świętego Andrzeja jest dla
dziewcząt nadzieja. Co się przyśni, to przyciśnij.
Przed świętą Katarzyną chłopcy ucinali gałązki wiśni i wsadzali w donicę
pielęgnując troskliwie, bo czyja zakwitła przed Bożym Narodzeniem lub Nowym
Rokiem, ten będzie szczęśliwy w ożenku.
W dzień świętego Andrzeja rano, dziewczyny przyszedłszy po wodę, zaglądały do
niej z nadzieją, że zobaczą męża. Wieczorem stanąwszy przy węgle domu,
nasłuchiwały z której strony pies zaszczeka, gdyż z tej okolicy kawaler
przybędzie.
Z gąsiora, psa i koguta. Dziewczęta stawają w koło biorąc się za ręce i do
środka puszczają gąsiora z zawiązanymi oczyma. Do której gąsior najpierw się
zbliży, ta najprzód wyjdzie za mąż.
Każda z dziewczyn kładzie kęs chleba okraszonego tłuszczem lub kość wołową i
przywołują psa, z porządku w jakim pies chwyta przysmaki wróżą kolejność
zamążpójścia. Podobnie kogut wróży z ziaren pszenicy.
Wióry. Dziewczęta wybiegają na podwórko i nabierają w zapaski wióry, potem liczą
i liczba parzysta wróży zamążpójście.
W wigilię świętego Andrzeja kładą pod misy lub talerze: gałązkę ruty lub
kwiatek, koronkę do pacierzy i kawałek rąbka. Gdy dziewczyna wyciągnie rutkę lub
kwiatek to przez następny rok będzie rutke siała, jeśli koronkę to zostanie
zakonnicą a jeśli rąbek - to mężatką.
W wigilie świętego Andrzeja 29 listopada od dawna urządzano Andrzejki czyli
wróżenie. Wierzono że duchy przodków podobnie jak w noc świętojańską wracają na
ziemię i odsłaniają tajemnice - w noc Andrzejkową matrymonialne.
Lanie wosku. Najbardziej rozpowszechnioną wróżbą było lanie na wodę roztopionego wosku
przez ucho od klucza a następnie odczytywanie kształtów zastygniętego wosku,
najlepiej z cienia rzucanego na oświetloną ścianę.
I tak : anioł oznaczał szczęście, gwiazda - powodzenie, kwiat - smutek, orzeł -
osiągnięcie zamierzonych celów, a serce - wielką miłość.
Dziewczyny przywiązywały również dużą wagę do snów w nocy z 29 na 30 listopada,
które miały być prorocze.
Chłopcy podobne wróżby odprawiali na świętą Katarzynę - 4 listopada. Wg
przysłowia, że w " święto Katarzyny są pod poduszką dziewczyny" ale potem
zwyczaj urządzania Katarzynek poszedł w zapomnienie i łącznie urządzano
Andrzejki.
Inne andrzejkowe wróżby.
Buty. Aby dowiedzieć się, która z grona wróżących wyjdzie pierwsza za
mąż, należy buty z lewej nogi ustawić rzędem w kącie pokoju. Ostatni w kolejce
przestawiany jest na początek i właścicielka buta, który pierwszy dotknie progu
lub wyjdzie za drzwi jako pierwsza wyjdzie za mąż.
Szpilki. 7 lub 13 szpilek włożyć do kubka potrząsnąć i wysypać na stół
przykryty obrusem. Odczytać litery utworzone ze szpilek.
A. podróż lub przeprowadzka,
E. pomyślność w miłości i w pracy a jeśli litera jest odwrócona - przejściowe
kłopoty,
H. szczęście w miłości, małżeństwo,
K. sukces zawodowy.
L. ostrzega przed złodziejami a jeżeli odwrócona - przed chorobą lub wypadkiem,
M. wyjątkowo korzystna propozycja,
N. okres dobrej passy,
T. pomoc przyjaciół,
W. uwaga na oszustów,
V. ostrzeżenie przed próbą wykorzystania wróżącej,
X. ogólne szczęście.
Filiżanki. Cztery filiżanki. Pod trzema chowamy: obrączkę, monetę i
listek a czwartą zostawiamy pustą. Zamieniamy miejscami filiżanki i wybieramy
jedna z nich. Obrączka to miłość, listek - ślub, moneta - bogactwo a pusta to
nowy rok bez zmian.
Imię przyszłego małżonka. 1.Wypisać kartki z imionami i włożyć pod
poduszkę, rano wyciągnąć jedną z nich - wyciągnięte imię to imię małżonka. 2.
Wyciąć serce z papieru i wypisać na nim imiona, odwrócić kartkę i szpilką
przebić serce imię przebite to imię przyszłego męża, jeżeli szpilka trafi na
puste miejsce - trzeba czekać do następnego roku.
Babie lato- pajęczyna ta, w podaniach ludu polskiego, jest przędzą z wrzeciona
Matki Boskiej, rzuconą na ziemię, aby przypomnieć gospodyniom czas roboty koło
przędziwa i potrzebę okrycia biednych sierot na zimę.
Czary i czarownice.
Nieznajomość zjawisk przyrodniczych otaczających człowieka powodowała, że w
różny sposób starał się na nie wpływać i zabezpieczać się przed ich
niepożądanymi skutkami. Choroby, ułomności, śmierć, niepowodzenia, susze i
najprzeróżniejsze klęski przypisywano złej woli duchów i ludzi, którzy sprowadzali
je za pomocą czarów. Czarami też starano się od tego chronić i tak
powstało czarownictwo i czarownicy. W społeczeństwach plemiennych czarownictwo
pełniło wiele funkcji prawnych, politycznych, etycznych i łagodziło społeczne
napięcia i konflikty.
Pogląd na te sprawy zmienił się po wprowadzeniu w Europie chrześcijaństwa.
Dotychczasowe obrzędy, zabawy i spotkania uważano odtąd za pogańskie, a wszelkie czary
wynikały z konszachtów z mocami diabelskimi w celu szkodzenia bliźnim. Wszelkie
wierzchołki " łysych gór" , gdzie dawniej zbierały się kobiety na obrzędy i
biesiady, ogłoszono teraz jako miejsca zebrań, czarownic i diabłów, z którymi
się tam dopuszczano bezeceństw. W Polsce najsłynniejsza była w sandomierskiem.
Wkrótce zaczęły się prześladowania, które znajdowały uzasadnienie juz w księgach
mojrzeszowych: " Jeżeli jaki mężczyzna albo kobieta będą wywoływać duchy albo
wróżyć, będą ukarani śmiercią. Kamieniami zabijecie ich. Sami ściągnęli śmierć
na siebie." (ks.3,20,27) Na początku XII wieku rozpoczęto prześladowanie czarownic we Francji i
Niemczech, w XV w. - w Szwajcarii, a w XVI przeniosło się do Polski. Największe
rozmiary osiągnęło w Niemczech. Stosowano tzw. sądy Boże ( ordalia ), polegające
na poddawaniu oskarżonych próbom zwłaszcza ognia i wody. Wychodzono z
przeświadczenia, że niewinnego Bóg ochroni przed poparzeniem od polewanego
wrzątku czy gorącego żelaza. Procesy czarownic zwykle kończyły się paleniem na
stosie lub wypędzeniem z miejsca zamieszkania. Kobiety poddawane torturom wyznawały, że jeździły na łysą górę na
łopacie, miotle aby obcować z diabłami, warzyć zioła; odpowiadały od kogo
nauczyły się czarować, jakie zadawały czary ile znają czarownic itp. Jako środka
do otrzymywania dowodu używano także pławienia. Wierzono, że czarownica
utrzymywała się na powierzchni wody, zaś niewinnie oskarżona tonęła.
Ściganiu i karaniu czarów poświęcało wiele miejsca ustawodawstwo kościelne min.
bulla papieża Inocentego VIII z 1484 roku o surowym ich karaniu oraz liczna
literatura religijna wśród której czołowe miejsce zajmował Młot na czarownice
dominikańskich inkwizytorów z 1486 roku przełożony na polski w 1614 roku,
stanowiący podręcznik dla inkwizytorów. Do Polski literatura ta przychodziła z opóźnieniem i
prześladowania nie były tak powszechne jak na południu i zachodzie Europy, a
wynikało to z większej tolerancji i mniejszej wiary w czary. Dawniej szacowano
ilość spalonych osób na ziemiach Rzeczypospolitej na 15-20 tys. obecnie obniża
się ją nawet do 1 tys. nie ma bowiem miarodajnych źródeł. W Polsce karę śmierci
za czary zniesiono w 1776 roku, po straceniu we wsi Doruchowo powiatu
Ostrzeszowskiego 14 kobiet za sprowadzenie czarami chorób i suszy, ale w Szwecji
w tym czasie we wsi Mora komisja wyznaczona przez króla wespół z miejscowym
duchowieństwem w jednym dniu kazała spalić 72 stare kobiety i 15 niedorosłych
dzieci obwinionych o czary, a w Anglii parlament jeszcze w 1770 roku wydał
prawo, aby kobiety oszukujące mężczyzn sztucznymi wdziękami, skazywano na tę
samą karę jaka stosowana jest przeciw czarom.
Liczba ofiar z tego tytułu w
Europie nie jest możliwa do oszacowania. Dawniej szacowano ją na1-2 mln osób,
obecnie od kilkudziesięciu tysięcy do pół miliona.
Jak rozległe dziedziny działalności ludzkiej dotyczyły czary może świadczyć
fakt, że zielnik Szymona Syreńskiego wydany w 1613 roku zawierał przeszło 1500
stron druku z tysiącami przesądów i sposobami zapobiegania ich skutkom. Były to
głównie przedruki literatury docierającej z zachodu i południa Europy.
Oto przykłady zbawiennego działania ziół, które oddziaływały na choroby ludzi i
zwierząt, czary, duchy, wróżby, miłość, zgodę i niezgodę, wymowę, pamięć itp.
Ziele dziewięćsił włożone dzieciom do kolebki zachowywa je od złego urzeczenia
bab.
Boże drzewko dobrze jest przeciw czarom w małżeństwie w łoże słać.
Dębowe liście i drzewo są środkiem przeciw czarom, a dymu z liści dębowych czart
się boi.
Dziewanna oddala czary, wymowność dawa, język wolny czyni ku wymowności.
Dzięgiel noszony zabezpiecza od zaczarowania personę i dom, żuty serce smętne
rozwesela, strachy, cienie nocne odpędza. Gwoździki kramne czynią mocnych w
małżeństwie.
Oman, który wszczął się z łez Heleny, tęskność oddala, serce uwesela, człowieka
wdzięcznego, miłego i przyjemnego czyni, kłopot odpędza i zapomnienie przywodzi,
cerę cudną czyni.
Pietruszka paniom niepłodnym służy...
Piołun pod podeszwami noszony rozbudza apetyt...
Piwonia (korzeń i nasiona ) lekarstwo dla opętanych i przeciw czarom...
Rośnik noszony na szyi zamienia nieprzyjaciół w przyjaciół, we wszelkich
zawodach daje szczęście, chroni przed czarami...
Szałwia tak jest skuteczna do płodności, że w Egipcie po morowym powietrzu
przymuszano pozostałych mieszkańców do jej picia.