Rodzina Kazimierza i Anny Sabak
Urodziłem się w Lalinach 8 lutego 1937 roku. Dzieciństwo spędziłem
przy rodzicach. Po ukończeniu szkoły podstawowej w Lalinach zdawałem w 1951 r.
egzamin do liceum ogólnokształcącego w Mrozach, jednak mimo zdanych egzaminów
nie zostałem przyjęty z powodu posiadanych przez rodziców 15 ha ziemi, co uznawane
było za kułactwo. W tym czasie chłopów dzielono na małorolnych do 8 ha,
średniorolnych do 14 ha i kułaków powyżej 14 ha. O przyjęciu do szkoły decydowała komisja społeczna i wiedza
nie miała tu znaczenia. Dyrektor poradził ojcu aby odczekać ze 2 miesiące
bo w tym czasie część uczniów ze społecznego naboru
rezygnuje i będzie możliwość
przyjęcia na zwolnione miejsca. Jednak po tym okresie na zwolnione miejsca znów
kwalifikowała społeczna komisja i droga do państwowego szkolnictwa się zakończyła.
Na podstawie zaświadczenia o zdanych w Mrozach, z wynikiem dobrym,
egzaminach, zostałem przyjęty do Małego Seminarium
Diecezjalnego w Siedlcach
tzw. " Biskupiaka ".
Była to szkoła prowadzona przez Kurię Diecezjalną w Siedlcach, wg programu
państwowych szkół ogólnokształcących stopnia licealnego z tym, że
nie miała uprawnień szkół państwowych. W stosunku do szkół państwowych w
Seminarium zamiast języka rosyjskiego uczono języka łacińskiego i niemieckiego
oraz dochodziły przedmioty religijne jak religia,
historia
kościoła, etyka. Wykładowcami były zarówno osoby duchowne jak i
świeckie. Początki nauki w tej szkole były nie do pozazdroszczenia. Ponieważ
naukę rozpocząłem prawie z trzymiesięcznym opóźnieniem trzeba było uzupełnić
zaległości z wszystkich przedmiotów i wyprowadzić zaszyty, a jednocześnie uczyć
się na bieżąco, ponadto uwidoczniła się ogromna różnica
między poziomem
nauczania w szkołach podstawowych i wymogami szkoły średniej. No i
stresujące było zamknięcie wolnego człowieka w internacie o zaostrzonych
rygorach. Opóźnienia trzeba było nadrabiać intensywną nauką. Na prostą
wyszedłem dopiero w dziewiątej klasie. Szkołę ukończyłem w 1955 roku.
Więcej o tej szkole na stronie poświęconej Małemu
Seminarium w Siedlcach.
Po ukończeniu szkoły pracowałem w gospodarstwie rolnym rodziców. W
listopadzie 1957 roku zostałem powołany do wojska do
podoficerskiej szkoły radiotechnicznej w Przasnyszu. W grudniu tego roku szkołę wraz ze sprzętem
przeniesiono do
Oficerskiej Szkoły Radiotechnicznej w
Jeleniej Górze jako wyodrębniony batalion. Transport wagonami towarowymi
trwał trzy dni i wyglądał jak na filmach z II wojny. W Jeleniej Górze pięć dni w tygodniu poświęcone było na zajęcia teoretyczne i
praktyczne z elektroniki, radiotechniki, budowy, działania i obsługi różnych
typów stacji radiolokacyjnych, natomiast soboty przeznaczone były na zajęcia
ogólno wojskowe. Każda ocena niedostateczna w szkole powodowała dodatkowe
zajęcia praktyczne przy czyszczeniu parkietów, korytarzy i łazienek do czasu
poprawienia oceny. Były to koszary poniemieckie i w salach był parkiet, który
trzeba było wiórkować i pastować, a na korytarzach biała kostka, którą trzeba
było czyścić mokrymi trocinami.
Po ukończeniu szkoły zostałem przeniesiony do jednostki radiolokacyjnej w
Duninowie k/ Ustki, gdzie pracowałem jako operator
na stacji radiolokacyjnej P-20. W placówce była jeszcze stacja P-3 i P-10.
Radziecka stacja P-20 miała zasięg 400 km ale normalnie pracowaliśmy na zasięgu
200 km. Wskaźnik wysokości wyskalowany był do 16 km ale można było obserwować
obiekty na wyższych wysokościach. Stacja składała się z anteny podobnej do
przedstawionej obok umieszczonej na wzniesieniu i samochodów umieszczonych w
podziemnych bunkrach, w których znajdowała się aparatura i agregaty prądotwórcze
uruchamiane w czasie awarii zasilania. W jednym samochodzie znajdowały się
ekrany do określania współrzędnych i wysokości, a w drugim aparatura do
identyfikacji samolotu i ekran do okreslania współrzędnych, z którego oficer -
nawigator naprowadzał myśliwce na przechwytywany cel. Samoloty w tym czasie osiągały pułap około
10-11 km. Problem stanowiły amerykańskie
samoloty szpiegowskie U-2,
których wysokość ocenialiśmy na 22 km. Leciały od Kaliningradu przez Polskę i NRD, i tylko można je było prowadzić na radarach. Często też nadlatywały w
stronę Polski samoloty od strony Szwecji, co powodowało start naszych dyżurnych
par myśliwców, a wtedy samoloty zawracały w stronę Szwecji. Uciążliwe były
również samoloty radzieckie stacjonujące w Polsce, które urządzały sobie
loty ćwiczebne we wszystkie święta, kiedy nasi świętowali i trzeba było wtedy intensywnie pracować.
W październiku 1959 roku zostałem przeniesiony do
rezerwy w stopniu kaprala z uprawnieniami operatora II klasy. W drodze powrotnej
próbowaliśmy zatrudnić się w Gdyni do obsługi radarów na statkach, ale przyjęcia
miały być dopiero za pół roku.
Od stycznia 1960 r. rozpocząłem pracę w
Gminnej Spółdzielni w Iwowem jako planista,
pomagając również w księgowości. W grudniu 1961 roku skończyłem miesięczny kurs księgowości w Mrągowie
i od
kwietnia 1962 r. zostałem głównym księgowym tej spółdzielni. W tym czasie do
Gminnej Spółdzielni w Iwowem przyłączono, administrowane dotychczas przez PZGS w
Mińsku Maz.
,byłe Gminne Spółdzielnie w Latowiczu i Wielgolesie. Pod względem
poznawczym był to pożyteczny okres, gdyż spółdzielnia prowadziła handel
detaliczny - poza maszynami rolniczymi, gastronomię, skup wszystkich płodów
rolnych, piekarnię masarnię, wytwórnię wód gazowanych i
rozlewnię piwa oraz
transport i trzeba
było poznać zasady księgowania handlu, produkcji, gastronomii, komisu, skupu
oraz zasady rozliczenia technologicznego zakładów produkcyjnych.
W 1962 r. rozpocząłem naukę w trzeciej klasie Technikum
Ekonomicznego w Mińsku Maz., zaliczając u poszczególnych wykładowców pierwsza i
drygą klasę technikum. W 1965 roku ukończyłem to technikum, uzyskując formalnie
średnie wykształcenie. Od września 1965 r. przeszedłem do pracy
w Wydziale
Lustracji CRS w Warszawie. W okresie od września do grudnia 1965 r. ukończyłem
trzymiesięczny kurs dla lustratorów I stopnia, zostałem zwolniony z praktyk i
kursu II stopnia i 31. 01. 1966 r. otrzymałem uprawnienia
lustracyjne.
Praca w Wydziale Lustracji polegała na corocznym badaniu, w pierwszym półroczu,
bilansów spółdzielni i powiatowych związków, dokonywaniu analizy ich
działalności oraz przedstawianiu oceny działalności na Walnym Zgromadzeniu
Przedstawicieli (w GS) lub Delegatów (PZGS). W drugim półroczu przeprowadzano
lustracje problemowe, na ogół koordynowane przez Centralny Związek lub Najwyższą
Izbę Kontroli. Ponadto wydział miał obowiązek dokonywania kontroli specjalnych
na zlecenie organów ścigania w przypadku podejrzenia popełnienia nadużyć w
podległych jednostkach.
Na lustracji w Sobolewie poznałem przyszłą żonę. Ślub cywilny wzięliśmy 21 lipca
1971 roku w Sobolewie, a ślub kościelny 8 sierpnia 1971 roku w katedrze Lubelskiej. W
Lublinie bowiem mieszkała teściowa oraz brat i siostra żony.
Od września 1969 roku przeszedłem do pracy w Biurze Lustracji CRS przy ul.
Kopernika 30 w Warszawie na stanowisko st. inspektora. Praca polegała na badaniu
bilansów i kontroli wojewódzkich związków i zakładów centrali oraz
przygotowywanie ocen na walne zgromadzenia wojewódzkich związków. Ponadto Biuro
Lustracji przeprowadzało inspekcje wojewódzkich wydziałów lustracji.
W 1972 roku w Garwolinie urodziła się nasza córka Urszula, w 1973 r.
przenieśliśmy się do Pruszkowa, gdzie w 1976 roku urodził się syn Tomasz.
Od czerwca 1975 roku objąłem stanowisko głównego księgowego w
Zakładzie Wydawnictw CRS, późniejszym Wydawnictwie Spółdzielczym
mieszczącym się w Warszawie przy ul. Jasnej 1 (pod orłami). Zakład Wydawnictw obejmował
wydawnictwo w Warszawie oraz drukarnię i zakład sprzedaży wydawnictw w
Inowrocławiu o łącznym zatrudnieniu ok. 650 pracowników. Wydawnictwo obsługiwało
wszystkie centralne związki spółdzielcze w zakresie wydawnictw książkowych,
czasopism i biuletynów oraz częściowo akcydensów i opakowań. Obsługa obejmowała
cały cykl wydawniczy łącznie ze sprzedażą i kolportażem.
W 1980 roku ukończyłem 4-letnie studia wyższe zawodowe (7 semestrów) w
Szkole Głównej Planowania i
Statystyki w Warszawie, a w 1982 roku 2-letnie studia magisterskie (3
semestry) - obecnie Szkoła
Główna Handlowa.
Do SGPIS zostałem przyjęty na ekonomikę przemysłu kierunek budownictwo, ale po
pierwszym roku kierunek ten zlikwidowano, gdyż większość przeliczyła się z
siłami i nie przeszła na następny rok. Ponieważ na pierwszym roku na
innych kierunkach przedmioty, poza ekonomiką, powtarzały się, niedobitki z budownictwa
przeszły na inne kierunki. Ja zostałem przeniesiony na handel, po zaliczeniu
dodatkowo ekonomiki handlu i tam kontynuowałem naukę. Największe trudności na
pierwszym roku stwarzała matematyka, choć dla nie obeznanych z tematem
kłopotliwe było również prawo czy rachunkowość. W następnych latach takim
przedmiotem była ekonometria.
Od listopada 1982 roku przeszedłem do pracy w Centrum Badawczo-Konstrukcyjnym
Obrabiarek w Pruszkowie, na zasadzie porozumienia stron i zakładów pracy, na
stanowisko głównego księgowego.
Centrum zajmowało się pracami naukowo -
badawczymi, rozwojowymi,
wdrożeniowymi oraz uruchomieniem produkcji w zakresie
obrabiarek. Organizacyjnie podzielone było na zakład konstrukcji obrabiarek,
zakład sterowań numerycznych i komputerowych, zakład badań i zakład budowy
prototypów. Podstawową działalność wspierały: ośrodek normalizacji, informacji
naukowo-technicznej i ochrony patentowej, pracownie komputerowe i działy
usługowe jak transportu czy poligraficzny oraz komórki ogólno produkcyjne i
administracyjno - gospodarcze. Centrum w tym czasie zatrudniało około 750
pracowników i finansowane było z budżetu oraz przez fabryki obrabiarek, ponadto
wykonywało zamówienia indywidualne dla zakładów przemysłowych jak np. dla
zakładów Ursus , czy FSC w Lublinie. W 1988 roku przejąłem również obowiązki
zastępcy dyrektora d/s ekonomicznych CBKO.
Od stycznia 1989 roku przeszedłem do pracy w powstającej spółce z o.o. Polbetex na stanowisko
gł. księgowego, zostając również jej udziałowcem. Było to podyktowane głównie
zmianą polityki gospodarczej państwa, zmierzającą do likwidacji gospodarki państwowej,
z której trzeba było się ewakuować. Po sześciu latach pracy
w Polbetexe przeszedłem na emeryturę. Po przejściu na emeryturę przez pewien
czas prowadziłem jeszcze własną spółkę transportową świadczącą głównie usługi na
rzecz spółki, której współwłaścicielem była żona. Pomagałem również znajomym w zakładaniu i
organizowaniu własnych firm w różnych branżach ( handel, produkcja, transport). Ostatecznie zatrudnienie w niepełnym czasie pracy zakończyłem w
2009 roku. Po przejściu na emeryturę zacząłem również zbierać materiały o
rodzinnej wsi Laliny i założyłem tę witrynę o dawnych Lalinach. Jak przystało na
emeryta pracuję również i wypoczywam na działce, którą nabyłem w celach
rekreacyjnych i rehabilitacyjnych po pierwszym zawale w 1997 roku.
Powrót do strony ogólnej rodzin